EGW-NewsDonkey Kong Bananza jest świetna, nawet jeśli nie wie "jaką grą chce być", jak twierdzi Polygon
Donkey Kong Bananza jest świetna, nawet jeśli nie wie "jaką grą chce być", jak twierdzi Polygon
136
0
0

Donkey Kong Bananza jest świetna, nawet jeśli nie wie "jaką grą chce być", jak twierdzi Polygon

Donkey Kong Bananza to gigantyczny podziemny plac zabaw pełen rzeczy do rozwalenia, dziwacznych postaci do spotkania i światów, które stają się coraz dziwniejsze, im głębiej wchodzisz. Platformówki nie są ostre, łamigłówki rzadko wykorzystują swój potencjał, a cała gra czasami sprawia wrażenie, jakby próbowała być pięcioma różnymi rzeczami naraz. Jednak chwilowa frajda z odkrywania i niszczenia rzeczy sprawia, że trudno ją odłożyć.

Nie przegap esportowych newsów i aktualizacji! Zarejestruj się i otrzymuj cotygodniowy przegląd artykułów!
Zarejestruj się

Recenzja Polygon podsumowuje to idealnie: gra tak naprawdę nie wie, czym chce być, ale nadal jest świetna. I to jest najlepszy sposób na opisanie Bananzy - gry, w której poszczególne elementy mogą nie pasować do siebie idealnie, ale całość nadal działa ze względu na to, jak dobrze się z nimi gra.

Destrukcja wciąga od pierwszych chwil. Samouczek to nie tylko nauka sterowania - to plac zabaw. Możesz spędzić wieki po prostu rozbijając skały, ściany i przypadkowe fragmenty scenerii. Uderzenie jest ogromne, przesadzone w sposób, który nigdy nie przestaje być satysfakcjonujący. Brud nie rozsypuje się, lecz pęka w kawałki. Szkło nie brzęczy, lecz eksploduje. Wrogowie nie przewracają się grzecznie; wiszą przez ułamek sekundy w kreskówkowym zawieszeniu, zanim odlecą w otchłań. Nintendo najwyraźniej poświęciło dużo czasu na upewnienie się, że uderzenie w coś jest przyjemne.

Donkey Kong Bananza is Blast, Even If It Does Not Know

Historia rozpoczyna się, gdy DK wpada do ogromnej dziury i spotyka Pauline - po raz pierwszy pojawiającą się jako gadający kamień - która ma misję dotarcia do jądra planety, aby wypowiedzieć życzenie. Razem podróżują przez coraz bardziej dziwaczne podziemne warstwy. Na początku można by pomyśleć, że "podziemia" oznaczają jaskinie i kamienne korytarze. Ale nie tutaj. Podziemia Bananzy to praktycznie multiwersum dziwnych cywilizacji.

Jedna warstwa może być zamarzniętym miastem prowadzonym przez zebry, które produkują lody. Inną może być rozległy hotel zarządzany przez strusie w garniturach. Można też natknąć się na świecący neonami świat imprez dyskotekowych lub tor wyścigowy nosorożców zbudowany tylko dlatego, że Diddy i Dixie Kong mieli na to ochotę. Odpowiedź gry na pytanie "dlaczego to jest tutaj?" prawie zawsze brzmi "dlaczego nie?". Klimat jest gdzieś pomiędzy Podróżą do wnętrza Ziemi a Alicją w Krainie Czarów, z tą różnicą, że naukowców i herbaciane przyjęcia zastępują małpy, strusie i mądre węże wymyślające dziwne gadżety.

Jest nawet wiedza. Każda warstwa skrywa dzienniki w stylu dziennika o Fraktonach - czujących kamieniach odbywających własną podróż do centrum planety. Te fragmenty czyta się jak coś prosto z Julesa Verne'a, osadzając bzdury w spójnej wewnętrznej logice.

Donkey Kong Bananza is Blast, Even If It Does Not Know

Oczywiście jest też czarny charakter. Void Kong nie jest tajemnicą - jest subtelny jak kula drążąca. Jego zadanie jest proste: kopać głębiej, kraść zasoby i miażdżyć wszystko, co stanie mu na drodze. Jego celem są klejnoty Banandium, główne źródło energii w podziemiach. Społeczności są niszczone, pracownicy wykańczani i wyrzucani na śmietnik, a gdy nie ma już kogo zatrudnić, robi pranie mózgu stworzeniom, by utrzymać maszynę w ruchu. Trudno nie dostrzec podobieństw do rzeczywistości.

Pod całym tym narracyjnym kolorem, rzeczywista rozgrywka opiera się na eksploracji. Poziomy zaprojektował zespół stojący za Super Mario Odyssey, ale nie są to zgrabne tory przeszkód, jakich można by się spodziewać. Zamiast tego są one bliższe Breath of the Wild - otwarte środowiska z wyraźną główną trasą, ale niekończącymi się bocznymi ścieżkami i przeszkodami. Nieustannie dostrzegasz coś interesującego tuż poza zasięgiem. Może to być błyszczący przedmiot kolekcjonerski w jaskini, dziwny punkt orientacyjny na odległym klifie lub podejrzanie łamliwa ściana.

Donkey Kong Bananza is Blast, Even If It Does Not Know

To podejście działa. Pętla ciekawości jest uzależniająca: widzisz coś, idziesz tam, znajdujesz kolejną rzecz po drodze i nagle wędrujesz przez godzinę. Zwykle pomijam poboczne przedmioty kolekcjonerskie w grach, ale w Bananza wyszedłem z siebie, by złapać je wszystkie. Gra nagradza eksplorację klejnotami Banandium, skamielinami, złotem, a czasem po prostu radością z odkrycia dziwnej małej sceny.

Ale tutaj pojawiają się pęknięcia. Sama platformówka jest zaskakująco lekka. Wspinaczka DK - która powinna być jedną z jego mocnych stron - jest niezgrabna. Zakręty mogą zrzucać go ze ścian bez powodu, a większość ruchu odbywa się na twardym lub łamliwym podłożu. Nieliczne sekcje platformowe polegają raczej na szybkim bieganiu niż precyzyjnych skokach. Jak na rzekomą platformówkę, gra często sprawia wrażenie eksploracji ubranej w skórę platformówki.

Donkey Kong Bananza is Blast, Even If It Does Not Know

Transformacje w zwierzęta urozmaicają rozgrywkę - DK zmienia się w słonia, by oczyścić lawę, strusia, by szybować i tak dalej - ale gra rzadko zmusza do korzystania z nich w kreatywny sposób. Wprowadzono systemy takie jak turf surfing (jazda na kawałkach terenu jak na desce) lub układanie kawałków ziemi, ale przez większość gry prawie ich nie używasz. Dopiero w końcowej fazie gry pojawiają się zagadki zaprojektowane w oparciu o te moce, a wtedy jest już za późno, by stały się one kluczową częścią doświadczenia.

Ogólnie rzecz biorąc, zagadki są trafione lub chybione. Kilka z nich zachęca do kreatywnego rozwiązywania problemów, jak na przykład zwabienie rekina na tyle blisko, by wygenerować rudę do podniesienia się na wysoko położoną wyspę. Ale wiele z nich wpada w pułapkę jednego rozwiązania, przez co wydają się być obowiązkami, a nie eksperymentami. "Użyj tej umiejętności dokładnie w ten sposób" pojawia się zbyt często, przerywając płynność rozgrywki.

Donkey Kong Bananza is Blast, Even If It Does Not Know

Mimo to Bananza nigdy nie pozostaje nudna przez długi czas. Tempo jest szybkie, nawet jeśli polujesz na każdy przedmiot kolekcjonerski. Po nudnej sekcji zwykle w ciągu kilku minut następuje coś śmiesznego - ukryta jaskinia pełna złota, walka z bossem, która pozwala wyrzucić wroga na orbitę, lub po prostu zabawne spotkanie poboczne. Nagrody pojawiają się szybko, a nawet jeśli są łatwe do zdobycia, wciąż czują się jak małe zwycięstwa, ponieważ są związane z twoją ciekawością.

No i jest jeszcze urok - Bananza jest nim przesiąknięta. Ciche rozmyślania Pauline przed snem nadają jej postaci głębię wykraczającą poza "pomocnika". Radosny śmiech DK, gdy wybucha w powietrzu, jest niemożliwy do zignorowania. Internetowy klip dźwiękowy "Oh, Banana" jest posypany niczym wewnętrzny żart. Każda warstwa ma wizualne niespodzianki, od świecących gajów grzybowych po przemysłowe doły wiertnicze wyrzeźbione przez maszyny Void Konga.

Rzecz w tym, że cały ten urok kryje wiele wad. Gdyby odjąć humor, widowiskowość i absurdalne światy, zobaczylibyśmy grę z niedostatecznie wykorzystaną mechaniką, nierównomiernym skupieniem się na jednej akcji (zadawaniu ciosów) i platformówkami, które są niemal refleksją. Ale te wady rzadko psują zabawę, ponieważ główna pętla Bananzy - zobacz coś interesującego, przebij się do tego, zdobądź nagrodę - jest tak dobrze wykonana.

Łatwo wyobrazić sobie "idealną" wersję tej gry. Taką, w której moce zwierząt są wplecione w każdy poziom, zagadki mają wiele rozwiązań, a przedmioty kolekcjonerskie czasami wymagają prawdziwych umiejętności. Ale tym razem Nintendo nie stworzyło takiej gry. Zamiast tego stworzyli radosny, chaotyczny plac zabaw z wybuchami błyskotliwości, momentami niezgrabności i stałym nurtem "jeszcze tylko jedna rzecz, zanim przestanę grać".

Pod koniec nie myślałem o zagadkach, które mi się nie podobały, ani o mocach, których prawie nie używałem. Myślałem o świecących kryształowych jaskiniach ostatniej warstwy, absurdalnym wyścigu nosorożców, sposobie, w jaki mój ostatni cios posłał Void Konga w ciemność i o tym, jak nawet po napisach końcowych chciałem zanurzyć się ponownie i zbadać miejsca, które przegapiłem.

Donkey Kong Bananza ma wady, absolutnie. Ale to także dowód na to, że gra nie musi być idealnie zbalansowana, aby była warta twojego czasu. Czasami wystarczy sama radość z grania. A tutaj ta radość wynika z najprostszej rzeczy - bycia gigantycznym gorylem, który może złamać prawie wszystko, i posiadania podziemnego świata na tyle dziwacznego, że chcesz to zrobić.

Zostaw swój komentarz
Podobał Ci się artykuł?
0
0

Komentarze

FREE SUBSCRIPTION ON EXCLUSIVE CONTENT
Receive a selection of the most important and up-to-date news in the industry.
*
*Only important news, no spam.
SUBSCRIBE
LATER
Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie.
Spersonalizuj
OK