
Życie Tomodachi powraca w 2026 roku i jest dziwniejsze, zdrowsze i bardziej Nintendo niż kiedykolwiek
Jeśli kiedykolwiek chciałeś zobaczyć, jak Twoje Mii się zakochują, zaczynają bitwy na jedzenie lub mają absurdalne kryzysy egzystencjalne, siedząc na toalecie, Tomodachi Life jest grą dla Ciebie. I teraz w końcu powraca.
Nintendo oficjalnie zapowiedziało grę Tomodachi Life: Living the Dream, pełną kontynuację uwielbianej symulacji życia z 3DS, która ukaże się wyłącznie na Nintendo Switch w 2026 roku. Choć firma nie podała jeszcze konkretnej daty premiery, mamy zwiastun, potwierdzenie platformy i mnóstwo spekulacji.
„Nintendo potwierdziło, że gra ukaże się w 2026 roku”.
Ogłoszenie pojawiło się podczas Nintendo Direct w marcu 2025 r., zamykając prezentację tym samym rodzajem dyskretnego chaosu, który definiuje markę Tomodachi. Mii pierdzi, budząc się na leżaku na plaży. Starszy mężczyzna tańczy breakdance. Inny Mii rzuca butem w gorącej kłótni. To dziwne, przypadkowe i od razu znajome.

Symulator Nintendo Life, który nie przypomina żadnego innego
Aby zrozumieć, dlaczego Tomodachi Life wciąż ma znaczenie, musisz zrozumieć podejście Nintendo do chill gamingu. Gry takie jak Animal Crossing, Nintendogs i Miitopia nie są zbudowane wokół wygrywania lub szybkich refleksów — są zaprojektowane do codziennego życia, małych chwil i cichej, radosnej absurdalności.
Tomodachi Life odwołuje się do tej samej atmosfery, ale z jeszcze większą przypadkowością i chaosem. Zamiast zarządzać wioską lub dekorować dom, po prostu... obserwujesz. Tworzysz Mii, wrzucasz ich do wyspiarskiego społeczeństwa i patrzysz, co się stanie. Gra pisze własną komedię. Jest jak The Sims, ale dziwniejsza, bardziej PG i o wiele bardziej urocza.
To Nintendo w swojej najbardziej eksperymentalnej i beztroskiej formie — dając graczom narzędzia nie do dominacji nad światem, ale do śmiechu z niego. To styl gry, który po cichu kształtuje tożsamość Nintendo od lat.

Powrót do oryginału: Tamagotchi, ale zabawniejsze
Oryginalna gra Tomodachi Life na 3DS ukazała się w 2014 r. na Zachodzie, ale bazowała na wydanej w 2009 r. wyłącznie w Japonii kolekcji Tomodachi na DS. Pomyśl o niej jako o duchowym następcy Tamagotchi — klasycznej wirtualnej zabawki-zwierzaka z lat 90. — z tą różnicą, że Twoje zwierzaki to konfigurowalne istoty ludzkie, które mogą się żenić, rozpoczynać bitwy rapowe i płakać nad kanapkami.
Nie kontrolowałeś bezpośrednio swoich Mii. Zamiast tego obserwowałeś, jak spędzają dzień, interweniując tylko po to, by ich nakarmić, wystylizować lub pomóc im rozwiązać dziwne osobiste dramaty. Ta mieszanka rozgrywki bez ingerencji i dziwacznych wyników nadała grze dziwny, ale uroczy urok, który uczynił ją kultową.
Teraz dzięki Living the Dream Nintendo przywraca tę koncepcję i podnosi ją na wyższy poziom.
Co wiemy do tej pory
Najważniejsze szczegóły dotyczące Tamodachi Life: Living The Dream firmy Nintendo:
- Okno wydania: w 2026 r.
- Platforma: Nintendo Switch 1 (nie ma informacji o wersji na Switch 2, ale prawdopodobnie będzie grywalna dzięki wstecznej kompatybilności).
- Zwiastun: Tak — zadebiutował na Nintendo Direct w marcu 2025 r.
- Cena: niepotwierdzona. Prawdopodobnie 60 USD, jeśli będzie zgodna ze zwykłymi cenami Nintendo.
- Zamówienia w przedsprzedaży: Jeszcze niedostępne.
„Na tę chwilę Nintendo potwierdziło jedynie, że Tomodachi Life: Living the Dream zostanie wydane na oryginalną konsolę Switch”.
Na razie wygląda na to, że gra zachowuje większość klasycznej rozgrywki: Mii mieszkają na wyspie, odwiedzają się, wdają się w bójki, zakochują się, pracują i robią zakupy. Ale jest kilka nowych elementów. Na przykład Mii nie wydają się już mieszkać w jednym kompleksie apartamentowym — teraz mają małe, indywidualne domy, co sugeruje większą różnorodność układu i rutyny życiowej.
W zwiastunie można też dostrzec sklep odzieżowy i supermarket, więc wygląda na to, że powraca personalizacja strojów i jedzenia. Nie wiadomo jeszcze, czy Miis może się ożenić lub mieć dzieci, ale byłoby szokujące, gdyby Nintendo nie przywróciło tej funkcji. Była to jedna z najdziwniejszych, najbardziej zapadających w pamięć części gry na 3DS.

Siła Chill Game Empire firmy Nintendo
W wielkim schemacie franczyz Nintendo, Tomodachi Life może wydawać się małą rybką w porównaniu do Zeldy, Mario czy Pokémon. Należy jednak do określonej, niedocenianej kategorii gier Nintendo: „symulatora klimatu”.
Te gry — Animal Crossing, Miitopia, Wii Sports, Ring Fit Adventure — nie są o umiejętnościach. Są o obecności. O byciu w świecie, który jest spokojny, zabawny lub po prostu dziwny. Żyją emocjami, nie adrenaliną.
Nie zapominajmy, że Animal Crossing: New Horizons stało się jedną z najlepiej sprzedających się gier wszech czasów właśnie dzięki temu podejściu. Ludzie chcą mało stresujących, zdrowych, sandboxowych gier, w które mogą grać we własnym tempie. Tomodachi Life idealnie wpisuje się w tę przestrzeń.

Czy to znak, że szykują się kolejne powroty gier bazujących na Mii?
Pomiędzy tym a przeniesieniem Miitopii na Switcha kilka lat temu, jasne jest, że Nintendo nadal widzi potencjał w swoim ekosystemie Mii. A biorąc pod uwagę, że nostalgia jest na najwyższym poziomie, nie zdziwilibyśmy się, gdybyśmy zobaczyli więcej gier skoncentrowanych na Mii lub pokazów retrospektywnych w ciągu kilku następnych lat, szczególnie w obliczu zbliżającego się Switcha 2.
Niezależnie od tego, czy Living the Dream to gruntowna przebudowa, czy po prostu ładniejsza wersja gry na 3DS z kilkoma nowymi dziwactwami, jest to wielki sukces dla fanów symulatorów życia. Nintendo nie robi corocznych aktualizacji ani niekończących się rozszerzeń. Kiedy coś przywracają, to dlatego, że mają wizję. A ta wygląda jak podróż.

Niech chaos powróci
Tomodachi Life to ta rzadka seria, w której nic się nie dzieje, ale dzieje się wszystko. Chodzi o relacje, przypadkowość i surrealistyczne małe wycinki życia, które zostają w pamięci.
„Gracze tworzą postacie Mii i obserwują zabawne interakcje między nimi, podczas gdy żyją one swoim codziennym życiem jako członkowie wyspiarskiej społeczności”.
Czasami twój Mii się zakochuje. Czasami zostaje odrzucony i płacze do hot doga. Czasami nosi strój pandy przez trzy tygodnie z rzędu. To jest magia. Nie wymaga od ciebie wiele, a mimo to dostarcza niekończącego się memowego chaosu.
Jeśli masz dość gier z dużym budżetem, które gonią za realizmem i powagą, Tomodachi Life: Living the Dream może być właśnie tym głupim, przytulnym przyciskiem resetu, którego potrzebujesz. Niech przyjdą Mii.
Komentarze