
Tales of the Shire jest urocze, zepsute i ledwo grywalne
Tales of the Shire: A Lord of the Rings Game jest już dostępna i nie jest to przytulne doświadczenie fantasy, na jakie liczyli gracze. Osadzona w spokojnej wiosce Bywater, ta symulacja życia daje ci szansę na spełnienie marzeń hobbita o spokojnej wsi. Ale choć pomysł brzmi świetnie na papierze, pełna wersja gry jest niechlujna, niedogotowana i pełna błędów.
Recenzja GameSpot, napisana przez Jessicę Cogswell, przedstawia jasny obraz sytuacji. Gra ma kilka zabawnych pomysłów i prawdziwą miłość do materiału źródłowego, ale słabe wykonanie i problemy techniczne obciążają ją od samego początku.
Podróż rozpoczyna się od przybycia hobbita do Bywater po opuszczeniu Bree. Możesz stworzyć swoją postać z kilkoma opcjami - niezbyt głębokimi w kreatorze, ale wystarczającymi, aby stworzyć kogoś, kto pasuje do świata. Po spokojnej przejażdżce z czarodziejem, który najwyraźniej nie jest Gandalfem, gra wprowadza cię w swoją mechanikę. Jest gotowanie, żerowanie, łowienie ryb, ogrodnictwo i handel wymienny. Pętla opiera się na zbieraniu składników i przygotowywaniu jedzenia, którym można dzielić się z sąsiadami. Gra wykorzystuje nawet unikalną mechanikę siatki do minigier kulinarnych, w których dopasowujesz posiłki według tekstury i stylu. To jeden z niewielu elementów, który wydaje się świeży.
Jeśli nagle zechcesz spróbować zagrać w tę grę, sprawdź jej wymagania systemowe - wszystko jest tam dość proste, a my przejdziemy dalej!
Pomysł stojący za tą konfiguracją jest solidny. Zamiast skupiać się na romansach lub budowaniu miasta, jak w innych symulatorach życia, Tales of the Shire polega bardziej na budowaniu zaufania z mieszkańcami i stawaniu się prawdziwą częścią społeczności. Nie pojawiasz się jako zbawca miasta. W rzeczywistości prawie w ogóle nie jesteś zauważany, a ta dynamika wydaje się nieco bardziej ugruntowana w porównaniu z innymi grami z tego gatunku.
Ale urok szybko się ulatnia. Gra cierpi na całkowity brak rozmachu. Bez opcji romansowych, prezentów czy znaczących systemów relacji, nie ma powodu, by przejmować się innymi hobbitami. Projekt misji sprowadza się do prostych zadań aportowania, a postacie, z którymi masz się związać, wydają się pozbawione życia. Nie ma tu aktorstwa głosowego, minimalnej muzyki i bardzo niewielu efektów dźwiękowych. Tworzy to płaską, niezręczną atmosferę, która sprawia, że nawet małe interakcje wydają się puste.

Samo Bywater nie pomaga. Choć miasto jest przyzwoitej wielkości, nie czuć w nim życia. Większość hobbitów nie jest nawet prawdziwymi postaciami niezależnymi - to tylko wypełniacze tła. Tylko z 15 postaciami można wejść w interakcję, co sprawia, że miasto bardziej przypomina scenografię niż prawdziwe miejsce. Pory roku się zmieniają, ale to jedyna oznaka życia, jaką można zauważyć. Nawet własne opcje dialogowe często wydają się oderwane od tego, co faktycznie dzieje się w grze. Staje się to pętlą rozmów, gotowania i zbierania, która nigdy tak naprawdę nie przeradza się w nic więcej.
Brak systemów progresji również sprawia, że wszystko wydaje się opcjonalne. Nie ma silnego impulsu narracyjnego ani mechanicznej zachęty do kontynuowania. Oczywiście, hobbici mogą ignorować ambicje i po prostu cieszyć się życiem, ale gry nadal potrzebują struktury, aby były wciągające. Bez czegoś, do czego można dążyć, Tales of the Shire kończy się bardziej jak demo techniczne niż gotowy tytuł.

Doświadczenie staje się jeszcze gorsze, gdy zaczynamy napotykać problemy techniczne. A tych jest mnóstwo. Gra z trudem działa nawet na sprzęcie, który radzi sobie z dużo większymi tytułami. Na Nintendo Switch jest ciężko. Przedmioty przenikają się nawzajem, ekrany stają się czarne podczas dialogów, a gra często się zawiesza. Grafika wygląda na mocno przestarzałą - nie stylistycznie retro, ale po prostu niskiej jakości. Niektóre obszary wyglądają jak wyrwane z ery GameCube.
Problemy na Switchu to jedno, ale nawet na Steam Deck nie znikają. Oprawa wizualna jest nieco lepsza, ale błędy, awarie i zawieszanie się gry są nadal powszechne. Gra jest grywalna w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale doświadczenie pozostaje nudne i zepsute na różnych platformach.
To rozczarowujące, ponieważ podstawowe pomysły nie są złe. System gotowania jest solidny. Ciche podejście do budowania społeczności ma potencjał. A pisanie, choć lekkie, zawiera kilka sprytnych linii. Ale nic nie jest popchnięte wystarczająco daleko. Postacie nie rosną. Fabuła się nie rozwija. Świat nie ewoluuje. To, co dostajemy na początku, jest mniej więcej tym, co będziemy mieć przez cały czas.
Gra chce zapewnić wyluzowaną, przytulną atmosferę, ale zamiast tego wydaje się niekompletna. Dekorowanie swojej hobbiciej nory jest jedną z niewielu rzeczy, które sprawiają satysfakcję. Przynajmniej możesz sprawić, że twój dom będzie wyglądał na zamieszkany - ponieważ reszta wioski tego nie robi. A przy tak niewielu mechanikach, w które można się zagłębić, całe doświadczenie staje się kwestią powtarzania tych samych podstawowych zadań, ignorując błędy i mając nadzieję, że gra się nie zawiesi.
Recenzja Cogswella stawia sprawę jasno: Tales of the Shire nie jest gotowe. Gra potrzebowała więcej czasu, dopracowania i silniejszej wizji. Gatunek przytulnych symulatorów życia jest już zatłoczony, a gracze oczekują czegoś więcej niż tylko tematycznego reskinu. Bez znaczącego postępu, głębszej mechaniki lub stabilności technicznej, ta gra nie ma powodu, by się wyróżniać.
Nawet fani Władcy Pierścieni będą mieli trudności ze znalezieniem czegoś, czego mogliby się trzymać. Nie ma tu epickiej historii. Brak znaczącej integracji wiedzy. Tylko kilka nazwisk i ogólna sceneria Shire. To mogłoby wystarczyć, gdyby gra pod tym wszystkim działała, ale tak nie jest.
Tales of the Shire nie jest najgorszą grą na świecie. Po prostu nie jest skończona. A w gatunku, w którym polerowanie i komfort są wszystkim, jest to przełom. Garść dobrych pomysłów ukrytych pod słabym projektem i kiepskim wykonaniem to za mało. Na razie trudno polecić grę nawet najbardziej zagorzałym fanom hobbitów.
Komentarze