
Dlaczego globalne turnieje wciąż są lokalnym doświadczeniem?
Globalne turnieje sportowe tworzą ten fascynujący paradoks, w którym miliardy ludzi na całym świecie oglądają te same mecze, a jednak w jakiś sposób doświadczenie to jest głęboko osobiste i zakorzenione w naszych własnych społecznościach. Cały świat, flagi, hymny, emocjonalne rollercoastery, które towarzyszą każdej wygranej, przegranej i rzutom karnym.
https://pixabay.com/photos/olympic-stadium-munich-stadium-565522/
Niezależnie od tego, czy są to Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, Igrzyska Olimpijskie, czy nawet Puchar Świata w Rugby (który nie zawsze otrzymuje miłość, na jaką zasługuje), wydarzenia te są ogromne. A jednak w jakiś sposób wciąż są osobiste. Lokalne. Jakby należały do sąsiedztwa, a nie tylko do narodu.
Może to sposób, w jaki ludzie je oglądają. Niektórzy streamują z zatłoczonego baru z przyjaciółmi, inni zakradają się w godzinach pracy za pomocą Chrome VPN (bo bądźmy szczerzy, nie każdy kraj ułatwia oglądanie zagranicznych sieci sportowych). Jeszcze inni gromadzą się w salonach z przekąskami, które nie mają nic wspólnego z kuchnią kraju gospodarza, ale wszystko, co ma związek z wygodą i tradycją.
Świat przychodzi na twoją ulicę
Jest taka zabawna rzecz, która dzieje się podczas turniejów. Mimo że mecze rozgrywane są tysiące kilometrów stąd, często na stadionach, które kosztują więcej niż budżety niektórych krajów, energia przenika do codziennego życia. W oknach pojawiają się flagi. Lokalne piekarnie zaczynają sprzedawać ciastka w kolorach drużyny. Ludzie, którzy nie oglądali ani jednego meczu przez cały rok, nagle stają się ekspertami od formacji i stronniczości sędziów.
I nie tylko duże kraje lub tradycyjne potęgi są traktowane w ten sposób. Kiedy mniejszy naród osiąga sukces, cały świat go adoptuje.
Pomyśl o Islandii podczas Euro 2016. Albo Maroko w Mistrzostwach Świata 2022. Nagle ta malutka kawiarnia na końcu bloku serwuje tagine i puszcza arabskie piosenki pop, a wszystko to po prostu działa.
Oglądanie razem i osobno
Technologia zdecydowanie zmieniła sposób, w jaki te turnieje są doświadczane, ale może nie w sposób, jakiego ludzie oczekiwali. Jasne, jest streaming HD, media społecznościowe i tak dalej, ale samo doświadczenie nie zmieniło się zbytnio. Ludzie nadal planują swój dzień wokół kickoffu. Nadal krzyczą na swoje ekrany. Nadal wysyłają SMS-y do kuzynów z całego kraju lub świata, gdy ich drużyna zdobywa bramkę w 89. minucie.
Nawet gdy ogląda się w samotności, jest w tym coś wspólnego. Rodzaj niewidzialnej nici, która łączy fanów z różnych kontynentów, którzy w tym momencie odczuwają dokładnie tę samą radość lub złamane serce. To trochę jak śpiewanie piosenki w języku, którego się nie zna. Nie rozumiesz każdego słowa, ale i tak to czujesz.
Małe rzeczy
Częścią tego, dlaczego globalne turnieje są tak lokalne, są małe, niemal głupie rytuały. Szczęśliwa koszulka, która nie była prana od tygodni. Wujek, który nalega na oglądanie z wyciszoną głośnością. Przesąd, że jeśli siedzisz po lewej stronie kanapy, twoja drużyna gra lepiej. Nic z tego nie ma sensu, a jednak w jakiś sposób wszystko to ma znaczenie.
Jest też jedzenie. O tak, jedzenie. Nachos, samosy, empanadas lub po prostu stare dobre hot dogi. Nie do końca międzynarodowe jedzenie, ale w jakiś sposób każdy kęs jest częścią uroczystości. Mniej chodzi o autentyczność, a bardziej o nastrój. Klimat. Komfort.
Globalne, ale wciąż nasze
Ostatecznie globalne turnieje mogą być transmitowane do miliardów ludzi, ale doświadczamy ich w salonach, na podwórkach, w barach i małych sklepikach na rogu. Rozmawia się o nich w salonach fryzjerskich i dyskutuje na przystankach autobusowych. Czuje się je w sercu, a nie tylko widzi na ekranie.
Więc tak, są globalne. Ale są też niesamowicie, pięknie lokalne. I może właśnie to jest w nich najlepsze.
Komentarze